środa, 20 listopada 2013

Wodne malowanki z Teczki Malucha.

Skoro dzieci mają iść do szkoły od 6 roku życia to i ich edukację należało by wcześniej rozpocząć. W związku z tym, że MAMY OKO przyuważyło, iż dziecko wykazuje zainteresowanie różnego rodzaju zagadkami i książeczkami, że ręka dziecięcia coraz częściej i chętniej chwyta za kredki, flamastry i pędzel, a obrazy z pod owego pędzla zaczynają nabierać sensownych kształtów to rozpoczęła Matka domorosłą edukację.
Przejrzała nowości i starocie wydawnicze, zakupiła sporo książek z zadaniami dla 2-latka i każdego popołudnia wspólnymi siłami głowią się i kształcą.

Na pierwszy ogień poleciało Naklejkowo dwulatka, o którym Matka pisała TUTAJ. Dziś maglowanie TECZKI MALUCHA.
Żeby nie było... teczka malucha to prawdziwa teczka, przypomina zgrabną kolorową walizeczkę. W środku 3 książeczki: Album Malucha, Moja pierwsza książeczka i Malowanki wodne do tego zakładka do książki, kartka z naklejkami psów i kotów i karta naklejek dziwnych stworków. Każda książeczka z osobna zapowiada się interesująco jednak traktując je jako zestaw troszkę w tym wszystkim brak ładu, składu i logiki. No chyba, że umysł Matki nie na czasie i nie umie skrzętnie  ukrytego powiązania odszukać.


W pierwszej chwili Matka pomyślała, że może pomyłka jakaś zaszła i książeczki zostały pomylone, ale jednak taki był cel autora owej Teczki Malucha co z resztą widać na odwrocie.


Postanowiła Matka jednak jakoś książeczki połączyć w całość, aby stworzyć z nich jedną logiczną zabawę.W pierwszej kolejności wykorzystała Album Malucha - książeczkę z pięknymi zdjęciami zwierząt. To co bardzo się Matce i dziecku spodobało to jej zawartość. W środku znajdujemy zdjęcia autentycznych zwierząt, nie jakieś tam narysowane wynaturzenia, gdzie w sumie nie wiadomo czy to myszka, królik czy słoń i Matka często musi się zastanawiać co autor miał na myśli, a co dopiero mówić o 2-latku.


Następnie Matka postanowiła talenta plastyczne dziecka rozwijać i zaproponowała malowankę - dość nietypową. Dziecko zdziwiło się troszkę, kiedy dostało tylko kubek i pędzel, a Matka nawet nie zamierzała podać farb. Jeszcze bardziej się dziecko zaskoczyło kiedy z pod każdej kropli wody wyłaniał się kolor, by po pokryciu wodą całej kartki wyszedł obraz. Było to ciekawe doświadczenie. A Matkę ucieszył również fakt, że chociaż raz uniknęła przebierania i prania bluzki upaćkanej w farbie.


Malowanka pomimo wielu zalet ma również kilka wad. Kolory wydobywające się z pod pędzla są bardzo blade.

Nie bardzo mogła sobie też Matka poradzić kiedy dziecko chciało przejść do malowania kolejnego obrazka. W związku z tym, że to książeczka po przewróceniu mokrej kartki obrazek się rozmazywał, przyklejał do okładki. Niestety jak to woda nie schnie błyskawicznie, a jak wytłumaczyć 2-latkowi, że aby pomalować kolejną stronę musi czekać godzinę, aż wyschnie poprzednia? Bardzo mało praktyczne się to okazało.

Zdecydowanie lepiej było by gdyby zamiast książeczki był to zeszyt z wyrywanymi kartkami, z malowanką tylko po jednej stronie. Dzięki temu kiedy jedna kartka schnie możemy malować kolejną, a potem wykorzystać do kolejnej zabawy np. układanie kartek z malowanki w określonej kolejności i wymyślanie wspólnej historii łączącej wszystkie obrazki.



Ostatni etap wspólnej zabawy to książeczka. Tu Matka zgłupiała. O ile dało się książkę ze zdjęciami zwierząt podpiąć pod malowankę, w której były zwierzaki, to jak połączyć to z Kopciuszkiem? I dlaczego akurat Kopciuszek znalazł się w teczce? Tego Matka zrozumieć nie mogła, a i MAMY OKO też nie mogło dopatrzeć się powiązania. W każdym razie Matka - stworzenie sprytne - jakoś sobie poradziła. W malowance był koń? Był... A kto karetę kopciuszkową ciągnął? Koń przecież! I takim sprytnym zagraniem Matka znalazła wspólny mianownik. Tylko czy o takie powiązanie chodziło twórcom Teczki Malucha?

Testowaną teczkę wyprodukowało Wydawnictwo AKSJOMAT.
Do kupienia: TUTAJ
Cena: 9,99 do 14,99 PLN w zależności od wersji.
Ocena: 4,1 na 5,0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz